Monday, May 11, 2009

Life sweetness..

Marzenia.. życzenia..wszyscy je mamy ale często giną ukryte w masie codziennych obowiązków, miliona spraw, które mamy na głowie.. wreszcie popadają w zapomnienie, aż w końcu nikną na zawsze.
Parę dni temu wkroczyłam w kolejny rok swego życia. Początkowo nie miało być żadnych celebracji urodzin, ale ostatnie miesiące tak wiele w mym życiu zmieniły iż postanowiłam głośno podziękować za te wszystkie lata i wkroczyć w "nową erę". Aby nie brzmiało to zbyt górnolotnie dodam, że powiedzenie to wynikło z wielu nowych postanowień, celów, zamierzeń, które realizują się, materializują. Nie brak też miłości-do życia i świata, do ludzi. Miłości, która potrafi odmienić istotę ludzką. Ani czas, ani mądrość nie zmienią człowieka jedynie miłość. Kocham świat, a on daje mi miłość. Na razie tylko to, lub aż, wystarcza aby czuć się szczęśliwym.
Dziękuję. Za piękne, cudowne minione lata. Kolejne wiem, że będą jeszcze piękniejsze. Każdego dnia starałam się być lepszym człowiekiem-lepszym JA. To jest moja przyjemność życia-doskonalenie, ale nie zmienianie. Nigdy nie byłam dobra w analizie, szybko podejmowałam decyzje, często błędne, ale może dzięki intuicji, a może dzięki "dobremu duchowymi" zazwyczaj "spadałam na czetry łapy". Szukałam przez lata akceptacji, bo być może sama nie do końca akceptowałam siebie. Nie dawno odkryłam jak wiele siły w sobie mam. Dwie dekady mojego życia minęły. Co się zmieniło? Kolejnych nie osiem, ale minimum dwanaście dekad chce przeżyć w harmonii i zgodzie z sobą. Nie mówię iż w pernamentnym szczęściu, bo ono regularne być nie może (..wtedy nie wiedzielibyśmy kiedy jesteśmy szczęśliwi) ale w poczuciu iż realizuję swoje cele, plany. Lubię wyzwania, które są już chyba moją specjalnością;) Tworzyć nowe, dobre, lepsze-to moje nowe motto.
Kolejny rok w przód. Czy mam jakieś urodzinowe życzenie? To jest jedno z najbardziej nielubianych pytań stawianych zagubionym jubilatom. Hmm.. Potrzebowałam chwili aby głośno je wypowiedzieć, a potem już tylko czekać aż się spełnią. Proste a radosne. Opowiadam teraz o nich głośno bo bardzo się cieszę z ich realizacji. Po pierwsze nadrobić czas z przyjaciółmi, odległymi a jakże bliskimi.( i tu mojej Aloszce dziękuję ogromnie-za uśmiech, energie, czas, za przyjaźń, za wiarę, a nawet pewność iż niejeden jeszcze szlak wspólnie przed nami:* Kamakura niech będzie tym miejscem magicznym, które w naszych myślach na zawsze będzie sekretną oazą ). Po drugie "wsiąść do pociągu byle jakiego..." i pojechać przed siebie. Po trzecie odbyć kulinarną podróż po miejscach gdzie moje góru w kwestii kuchnii: Magda Gessler-restauratorka, kreatorka smaku i stylu, projektantka wnętrz, absolwentka madryckiej Akademii Sztuk Pięknych, od lat czaruje potrawami, wnętrzami swoich gości, celebrując rytuały karmienia, pięknego pysznego karmienia.. U Fukiera, AleGloria, Słodki słony, Czaji, Gar, Beluga, Zielnik, Polka, Krokodyl, Embassy..to tylko parę restauracyjnych świątyń stworzonych przez Magdę Gessler. Podróż po tych twierdzach kulinarnego kunsztu, wraz z najbliższymi sercu towarzyszami, to szczęście, które nie ma granic. Czy ja też chciałabym mieć kiedyś własną restaurację..hmm...wierzę w słowa:"Tylko język smaku, koloru, zapachu jest zrozumiały dla wszystkich na świecie"a ja pragnę widzieć uśmiech na ludzkich twarzach. Czy restauracja może być azylem, formą kryjówki psychicznej, namiastką domu, którego każdy pragnie-kolorowego, pełnego ciepła, czułości i miłości? Jeżeli tak, jeżeli smak oraz przyjazne piękne wnętrza mogą w tym pomóc, to czemu nie.

Na moim oknie, w wazonie zakwitły pachnące świeże kwiaty: białe bzy, fioletowe fiołki, różowe dalie, kremowe lilie, lawenda, konwalia, jaśmin..cudowne zapachy, najskrytsze uczucia.. Wielce prawdopodobnie iż jest to ostatni wpis na tym blogu. Pewne emocje lepiej zachować dla siebie, nie trzymać jak zasuszonych kwiatów..Tym wpisem chciałam się pożegnać. Słodko i aromatycznie, pysznie, wiosennie, truskawkowo, śmietanowo, bezowo i oczywiście JAGODOWO..

8 comments:

lokata said...

Slodki,słony.. mmmm..już teraz rozumiem Twój zachwyt! :) gdzieś tam maleńka zazdrość się zapaliła,że mnie tam z Wami nie było ;) :*

Yagoda said...

jRzadko zdajemy sobie sprawę, że żyjemy otoczeni Niezwykłością. Nie byłaś tylko fizycznie:*

Anonymous said...

hmm... szkoda, ze to koniec tego bloga. mimo, że się nie znamy, chetnie odwiedzalam to miejsce. jest tu zawsze wyjatkowo, magicznie i niezwykle inspirujaco. zawsze dobrze czulam sie po wizycie na Twojej stronie. milo byloby dalej moc Cię czytac. pozdrawiam!

Lewicka said...

Mam nadzieje ze nie wytrzymasz i bedziesz pisac. Linkuje Cie !

Anonymous said...

Już dawno tu nie byłem. Twój blog powraca, gdy załatwiam coś japońskiego. Wszystko z powodu patchinko:-). Szkoda, że już nie chcesz pisać, nie rób jednak nic na siłę. Blogi są bardziej dla ich autorów aniżeli czytelników. Uda się wszystko co zrobisz z przekonaniem i pasją. Restauracja też, jeśli tylko zechcesz uwierzyć i popracować. Wyrwałaś się już z jesiennej chandry i atmosfery "Jagodowej jesień", to widać i czuć w Twoich aktualnych wpisach i fotach. Jest, więc niezbędny power. Trzymam kciuki. A swoją drogą, ciekaw jestem, jaką kuchnię chciałabyś kreować, gdybyś rzeczywiście kiedyś otwarła naprawdę swoją restaurację. Wejdę tutaj jeszcze raz, za kilka dni, może znajdę odpowiedź.
Pozdrawiam, Paweł

Yagoda said...

Często żałowałam moich słów, nigdy mojego milczenia. A "Milczenie jest najlepszym tłumaczem radości, bo małe jest szczęście, które można wyrazić słowami." cytując Szekspira.
Dziękuję za wiele ciepłych słów odnośnie bloga-być może to nie będzie jego definitywny koniec..czas pakaże.
A jaką kuchnię chciałabym "kreować"?
Wierzę w to, że żywność ma nie tylko dobrze smakować, ale także być dobrem dla nas, tak aby każdy był zdolny cieszyć się jedzeniem. Czyli 100% naturalna, z sezonowymi składnikami, oliwą, miodem, ziołami, przyprawami kuchnia. Taka aby każdy mógł w niej pozwolić sobie na "ciastko". Powiedzmy: "filozofia jedzenia" z bogactwem smaków. Zawarcie kompromisu między gustami, a tym co smaczne i zdrowe. Inspirowana podróżami, tradycjami kulinarnymi innych kontynentów. Odżywcza, a przy tym rozmaita i pyszna. Nikomu nie zabraknie w niej protein, tłuszczy, węglowodanów, minerałów, witamin, aby jedzenie służyło naszemu ciało:) Tak na razie rysuje się moja kulinarna wizja..:)

Anonymous said...

To całkiem interesująca wizja kuchni. Niedawno zrezygnowałem z pewnego projektu, którego elementem miała być dobra restauracja oparta na azjatyckich klimatach i smakach. Dlatego o to zapytałem. Nie znalazłem nikogo, kto sygnalizowałby wystarczającą pasję i dobry styl do poprowadzenia tego projektu. Jeśli chcesz wiedzieć więcej napisz na: bp8560@yahoo.com
Pozdrawiam,Paweł

Anonymous said...

really a beautiful series :)